6.9.16

Jaskinia Remouchamps




Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. Nie powiem, wcześniej nie było dużo lepiej, ale teraz lista rzeczy "oczekujących" rośnie w tempie geometrycznym. Mam nadzieję, że to stan chwilowy związany z rozpoczęciem roku szkolnego (dzieci już od 22 sierpnia siedzą w szkolnych ławkach), wykańczaniem przeprowadzki (nadal cztery pudła stoją i uśmiechają się do mnie) i sporym nagromadzeniem podróży. To ostatnie to akurat pożądany stan rzeczy i oby trwał jak najdłużej, ale jednocześnie rezerwuję hotele na kilka wyjazdów, czy drukuję karty pokładowe. Powoli postaram się jednak nadrobić zaległości blogowe, a teraz do rzeczy, miało być o Remouchamps, bo to kolejne niezwykłe miejsce w Belgii.

Już opisywałam nie raz podziemny świat Belgii, ale jaskinia w Remouchamps zdecydowanie wyróżnia się swoją atrakcyjnością. Pierwsza część wizyty to spacer (z przewodnikiem) po podziemnych salach (ponad kilometr). Przestrzenie imponujące, stalaktyty, stalagmity i draperie również. Wisienka na torcie to jednak druga część trasy, czyli podziemny spływ łódką, około 700 m, czyli najdłuższy tego typu rejs na świecie. Ja spodziewałam się, że wsiądziemy do łódki i popłyniemy przez wielkie sale w pełnym świetle. Tymczasem obsługa zwracała nam uwagę, że nie można trzymać się rękami za brzegi łódki i faktycznie, w wielu miejscach łódka z trudem przeciska się przez wąskie korytarze, pasażerowie muszą często schylać się, żeby nie uderzyć się w głowę, a w wielu miejscach panuje prawie zupełna ciemność. Emocje chwilami były. Jaskini tej zdecydowanie nie polecam osobom z klaustrofobią czy podobnymi stanami lękowymi. 

Niestety zbyt wielu zdjęć tym razem nie zrobiłam, szczególnie w czasie podziemnego spływu, gdyż zajęta byłam pilnowaniem potomstwa :) Trzeba więc jechać i obejrzeć osobiście!








2 komentarze:

  1. A to mnie zachęciła! Chyba namówię towarzystwo i się wybierzemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to się poświęcimy i pojedziemy tam jeszcze raz, żeby się z nimi spotkać :)

      Usuń

Copyright © 2016 Cały ten Beneluks... , Blogger