10.12.15

Rodzinna Holandia


Mam marzenie: usiąść do komputera i spokojnie napisać jeden post na bloga. Od początku do końca. Bez krzyków: "mamo, jeść", "mamo pić", "on mnie bije", "ona mnie gryzie". I żeby nikt nie skakał mi po głowie, nie usiłował wrogo przejąć komputera, czy nie odciskał brudnych rączek na ekranie. I bez nerwowego patrzenia na zegarek: "oj muszę już lecieć odebrać dziecko". To takie moje małe marzenie. A na co dzień zwykle piszę parę zdań, wklejam losowo wybrane zdjęcia, naciskam "opublikuj" i obiecuję sobie, że następnym razem będzie inaczej :) Ale co tam, i tak jest fajnie, szczególnie, gdy mały człowieczek budzi się rano i mówi: "mamo, ale jesteś piękna" :)


I to dzisiejsze pierwsze zdanie Maluszki skłoniło mnie do przemyśleń nad życiem rodzinnym w Holandii. Zwykle krytykuję Holendrów, narzekam na ich kraj, ale są aspekty życia w Niderlandach, które doceniam, czasem podziwiam i zazdroszczę. I do tej kategorii zaliczam opiekę nad dziećmi.

Holendrzy już kilka wieków temu najmłodszych członków rodziny włączyli w życie rodzinne. Dzieci nie były schowane w zakamarkach domu z guwernantkami, lecz mogły liczyć na zabawę z rodzicami, czy wspólne posiłki. Holendrzy bawili się ze swoimi pociechami, obdarowywali prezentami i traktowali jak pełnowartościowych członków rodziny.

Upłynęły kolejne lata i wieki, a wiele się nie zmieniało. Społeczeństwo holenderskie budowało swój majątek, ale o dzieciach nie zapominano. I w Holandii jest rzeczą naturalną, że matka po urodzeniu dziecka rezygnuje z pracy lub bardzo ją ogranicza, aby zająć się latoroślami. Tu instytucja niani prawie nie istnieje. Maluszka nasza chodzi do tzw. peuterspeelzaal, czyli przedszkole dla dzieci w wieku 2-4 lat. Ale to nie jest typowa całodniowa przechowalnia na dzieci (Hiszpanie są w tym specjalistami, im dłużej, tym lepiej). Placówki te czynne są jedynie 3 godziny dziennie, a dzieci chodzą raz, dwa lub trzy dni w tygodniu. Można zapisać na pięć dni, ale Holendrzy rzadko wybierają to rozwiązanie. Co ciekawe, w naszym przedszkolu prawie zawsze dzieci są przyprowadzane i odbierane przez rodziców, często przez obydwoje.

Ale nie tylko mamy poświęcają tyle czasu dzieciom. W Holandii nie pracuje się po godzinach, jeśli jakaś sprawa nie została zakończona przed 17:00, można ją zamknąć następnego dnia. Tatusiowie przychodzą więc raczej punktualnie na wspólną kolację (w Holandii spożywaną o 18:00). Ale po urodzeniu dziecka dodatkowo ojcowie zwykle zmniejszają też wymiar pracy do 4/5 etatu, czyli jeden dzień w całości spędzają z rodziną. 

Dzieci w Holandii do szkoły idą w dniu 4 urodzin (choć obowiązek szkolny to 5 lat). Mamy jednak zazwyczaj i tak nie wracają na pełny etat do pracy, tylko czynnie uczestniczą w życiu szkoły. Kiedy najmłodsze dzieci uczą się czytać, na lekcje przychodzi kilka matek, żeby ćwiczyć czytanie w małych grupkach i ułatwić pracę nauczycielowi. Pomagają też np w lekcjach pływania, wycieczkach, itp.

Szkoły też zorganizowane są w bardzo przyjazny sposób. Nauka dostosowywana jest do indywidualnych predyspozycji dziecka, nie zamęcza się dzieci nauką na pamięć tysiąca wierszyków, czy kaligrafią. Dziecko ma przede wszystkim rozwijać logiczne myślenie, ale też od najmłodszych latach nabywać umiejętność pracy w grupie. Coś, co w Polsce nie istnieje. Nie ma też rywalizacji o stopnie.

Zajęcia dodatkowe po szkole są dostępne, ale to nie jest nauka pięciu języków obcych, tylko zazwyczaj zajęcia sportowe. A jeśli chodzi o efekty nauki holenderskich szkół wystarczy popatrzeć na rankingi PISA (OECD). Holendrzy to ścisła czołówka światowa.

Nic więc dziwnego, że wg rankingu przygotowanego przez UNICEF, najszczęśliwsze dzieci na świecie to właśnie młodzi Holendrzy.  

2 komentarze:

  1. Dziekuje za pozytywny wpis na temat zycia rodzinnego. Klamka zapadla, decydujemy sie na wyjazd do Holandii, maz juz tam jest, a ja mam milion watpliwosci, rowniez dotyczacych wychowania naszego synka (2,5 roku). Obserwujac relacje rodzicow mojego meza z nim i rady, jakie dostalam odnosnie wychowania dziecka, uznalam, ze w Holandii dominuje zimny chow. A tutaj takie przyjemne zaskoczenie. Bede tu zagladac :-) rowniez dla przyjemnosci obcowania z polszczyzna. A pewnego dnia zainstalujempolska czcionke w moim laptopie ;-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Cały ten Beneluks... , Blogger