Holandia nas ostatnio rozpieszcza pogodą, padają kolejne rekordy wrześniowych temperatur, a ja dzięki temu chyba odczuwam większą łączność z moją ukochaną śródziemnomorskością. Już niedługo z rozgrzanej Holandii polecę na kilka dni na południe, ale dziś jeszcze kilka wspomnień z serii: Jeśli nie Beneluks to...
Pomysł był nieco szalony, bo po raz pierwszy postanowiliśmy spakować plecaki i ruszyć z dziećmi przed siebie. Może nie do końca tak, jak to było w epoce "przed potomstwem", ale jednak, 6-lalek i 3-latka zapakowali plecaki i ruszyliśmy pociągiem z Holandii na Południe Francji z kilkugodzinnym postojem w Paryżu, a następnego dnia rano staliśmy już o 6:30 rano w porcie w Tulonie w kolejce na prom na Korsykę.
Na Korsyce byliśmy zaledwie tydzień z małym plusem, a udało nam się zdobyć cały worek wrażeń. Przede wszystkim okazuje się, że na wakacje z dziećmi niekoniecznie niezbędny jest samochód wyładowany po dach, a wystarczą dwa plecaki.
Na wybrzeżu Korsyki mieszkaliśmy w uroczych małych hotelikach przy morzu. Na wyspie tej nie ma dużych sieciowych hoteli, bo Korsykańczycy to dość zadziorne chłopaki. Tak więc jak jakiś intruz próbuje coś zbudować, co nie do końca podoba się lokalnej społeczności, to w którymś momencie, dziwnym zbiegiem okoliczności, owa nowa budowla zostaje wysadzona w powietrze. Ma to jednak, o zgrozo, swoje ogromne plusy. Otóż wybrzeże Korsyki nie jest zepsute drapaczami chmur jak w hiszpańskim Benidormie, lecz tu i ówdzie są małe hotele, pensjonaty i wille. Powstaje jednak problem z rezerwacją miejsc, bo tłumy turystów nie meldują się w resortach o pojemności 15000 osób, lecz desperacko poszukuje miejsca w owych pensjonatach. My zwykle wszystko robimy w ostatniej chwili, booking.com informował mnie więc o 99% zarezerwowanych pokojach, ale najpierw udało mi się znaleźć miejsce w L'Île-Rousse, uroczym miasteczku na północy wyspy, dokąd dopłynęliśmy promem.
Po wyspie poruszaliśmy się pociągiem, więc z następnym noclegiem było nieco trudniej: na linii kolei i jednocześnie przy plaży przyjaznej dzieciom. Calvi wydawało się idealne, ale tam wolne miejsca w hotelach zaczynały się od cen nieco powyżej naszych możliwości. W akcie desperacji napisałam do hotelu, który wydawał mi się ideałem i okazało się, że jedyne wolne 3 noclegi w czasie całych wakacji były dokładnie w terminie, kiedy my planowaliśmy wizytę. To był prawdziwy pobyt w raju dla całej rodziny.
Kolejnym etapem podróży było Corte, czyli górskie serce wyspy. Miejscowość jest urocza, a przejazd pociągiem przez góry niesamowity. Zrobiliśmy dwie wycieczki po szlakach górskich, ale w okresie wakacji nie da się zrobić długich tras, szczególnie z dziećmi, ze względu na upały i burze. Marzy mi się trekking w maju.
Później już tylko pociąg do Bastii i prom do Nicei, który ze względu na sztorm dopłynął jednak do Włoch, więc nieoczekiwanie mieliśmy jeszcze wycieczkę autokarem do Francji, a później już samolot prosto do Polski na dalszą część wakacji.
Dzieci przeszły chrzest bojowy w wyprawach "backpackerskich" :)
Tylko pozazdrościć. ..przepiękne zdjęcia i przepiękna Korsyka :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń