28.1.16

Belgijskie korki to skarb!



Belgowie prowadzą kampanię na rzecz wzbogacenia listy Światowego Dziedzictwa UNESCO o kolejną pozycję. Ba, kandydatów jest nawet dwóch. Obie propozycje to jednak nie budynki, lecz obiekty przemieszczające się, choć bardzo powoli. Pierwszy to jedyne i niepowtarzalne, dostrzegalne przez wszystkich w okolicy... korki na belgijskich drogach.


Podpis pod petycją złożyć można na stronie fiersdenosfiles.be Autorzy propozycji argumentują, że belgijskie korki mają "nieocenioną wartość historyczną i kulturalną". Dalej piszą: "Codziennie gromadzą tysiące kierowców na ograniczonej przestrzeni, gdzie czas jakby się zatrzymał. Są tak silnie związane z naszym życiem, że stały się elementem naszego dziedzictwa." A cała akcja ma na celu przekonanie Belgów do przesiadki na pociąg.

Efekt? Jak pisze Wall Street Journal, zwolennicy poruszania się na własnych czterech kółkach rozpoczęli swoją kampanię z własnym kandydatem na listę UNESCO: niepowtarzalne i nie do przecenienia opóźnienia belgijskich pociągów z powodu nieustannych strajków.

I wojna na argumenty zaczęła się na dobre. Jedni mówią, że to zmowa strasznego i okrutnego lobby antysamochodowego. Drudzy twierdzą, że kraj zupełnie zaniedbał infrastrukturę rowerową i kolejową. Inni mówią, że to belgijskie drogi są ciągle zaniedbywane...

Prawda jest jednak taka, że (podaję za Wall Street Journal) Bruksela i Antwerpia to miasta najbardziej zakorkowane w Europie. Przyczyn jest kilka, najważniejsze to infrastruktura drogowa, system podatkowy i sami Belgowie. Jeśli chodzi o drogi to w Belgii wszystkie autostrady prowadzą do Brukseli. Może prawie wszystkie, ale przejeżdżając przez Belgię trudno ominąć stolicę lub Antwerpię. Przystanek na obwodnicy Brukseli to punkt obowiązkowy.

Druga przyczyna to małe obciążenia fiskalne dla właścicieli samochodów. Posiadanie własnych czterech kółek nie jest drogie, a często pracodawca oferuje pojazd służbowy, więc kto by korzystał z transportu publicznego? To nie przystoi.

Trzeci powód to genetycznie zakodowana miłość Belgów do mieszkania w domku pod miastem. Żaden szanujący się Belg w mieszkaniu w bloku nie zamieszka i koniec! Może będzie spędzał dużą część dnia w samochodzie dojeżdżając do i z pracy, ale z domu nie zrezygnuje.

Korki rosną i rosną w Belgii, moja frustracja z tym związana również. Niestety najbliższy kontakt z naturą (nie licząc pasa wydm) możemy mieć dopiero w Ardenach. Daleko może nie jest, ale najbliższa trasa to Rotterdam (wielki port, wieeeeelkie sznury ciężarówek), a następnie Antwerpia i Bruksela, a dalej autostrada A4 z również legendarnymi korkami...

Gwoli sprawiedliwości dodam, że strajków na kolei też miałam zaszczyć już posmakować. Jakiś czas temu kupiliśmy bilety kolejowe z Holandii do Londynu, radość jednak nie trwała długo. Na tydzień przed wyjazdem otrzymaliśmy wiadomość: 

Due to a National Strike in Belgium on 09 October 2015, Eurostar services on the Brussels route will only be able to operate to and from Lille Europe on this day. 
 The impact of this means that Eurostar will be working to a reduced timetable to and from Lille Europe. There will be no services to or from Brussels Midi.

Dalej nas poinformowano, że możemy jechać do Londynu, a i owszem, ale do Lille musimy dostać się na własną rękę. Najlepszym rozwiązaniem byłby chyba przelot nad Belgią paralotnią.

A oto widok z Google Maps pokazujący natężenie ruchu w czasie, kiedy pisałam tego posta. Dzień jak co dzień. Witamy w sercu Europy!





Artykuł w Wall Street Journal, o którym wspominałam: http://www.wsj.com/articles/in-belgium-they-want-to-honor-traffic-jams-1453340506

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Cały ten Beneluks... , Blogger