Dziś krótka opowieść o "Diploma A", czyli o wyzwaniu, z którym każdy rodzic w Holandii musi się zmierzyć. Ja odsuwałam to od siebie, starałam się nie myśleć, jeszcze cieszyć się ostatnimi wolnymi chwilami, ale i mnie to dopadło. Jestem wtajemniczona.
Otóż w Holandii około 98% dzieci posiada tzw. dyplom A z pływania. Po przeprowadzce z Hiszpanii w swojej naiwności myślałam, że nauka pływania pójdzie nam gładko i szybko. Nasz Maluszek co prawda do odważnych w tym zakresie nie należał, ale obserwowałam jego hiszpańskich czy polskich rówieśników w podobnej sytuacji. Kilka lekcji, przełamanie lęku, kilka zasad poruszania się w wodzie i sprawa zakończona. Słyszałam często, że rodzice w Holandii wożą pociechy na niekończące się lekcje pływania, ale skoro dzieci to lubią...
Ucieszyłam się, kiedy szkoła poinformowała nas, że dzieci w drugiej klasie będą jeździć na lekcje pływania, opłacane zresztą przez miasto. Fantastycznie, to nam załatwi sprawę... O naiwności! W październiku poszłam na lekcje otwarte naszych pociech na basenie i opadły mi ręce. Nasz Maluszek, nie dziwota, znalazł się w najsłabszej grupie. Nie wspomnę o podwodnych ewolucjach dzieci z grup bardziej zaawansowanych, ale nawet towarzysze synka już świetnie pływali, skakali do wody, nurkowali... i nadal byli daleko od zdobycia dyplomu A. Szybko też zrozumiałam, że godzina pływania tygodniowo to kropla w morzu (czy basenie) potrzeb i czym prędzej zapisałam Maluszka na dodatkowe lekcje. I przezornie zapisałam też naszą prawie pięcioletnią Maluszkę, skoro i tak sporą część weekendu spędzimy na basenie... Jak przeczytałam ostatnio, przeciętnie holenderska rodzina wydaje około 1200 euro na przygotowanie do dyplomu A dla jednego dziecka.
Na czym więc polega dyplom A, B i C?
Egzamin A:
pierwsza część egzaminu, czyli dziecko ubrane w koszulkę, krótkie spodenki i buty(!)
- wskoczyć do wody i przez 15 sekund utrzymać się w miejscu poruszając rękami i nogami, następnie 12,5 metra żabką, obrót i 12,5 metra na grzbiecie
druga część w stroju kąpielowym
- zanurkować i przepłynąć 3 metry pod wodą i przez obręcz przy dnie, następnie 50 metrów żabką, 50 metrów na grzbiecie ruszając jedynie nogami;
- 5 metrów kraulem, 5 metrów stylem dowolnym;
- unoszenie się na wodzie na brzuchu z głową pod wodą przez 5 sekund, ręce i nogi wyprostowane, chwila oddechu i powtórka, tylko ręce i nogi rozłożone; podobnie na plecach;
- na koniec skok do wody i 60 sekund utrzymać się w miejscu, dwa razy wykonując obrót wzdłuż długości ciała.
Ufff, to tyle, takie umiejętności ma znakomita większość siedmiolatków w Holandii. Ale na tym nie kończą, bo prawie wszyscy przygotowują się do dyplomu B i C, gdzie wymagania są odpowiednio wyższe, a w przypadku tego ostatniego do wody trzeba skoczyć w kurtce i długich spodniach.
Wspomnę jeszcze, że o okularkach do pływania można zapomnieć. Nauka pływania w Holandii to również cała filozofia podejścia do wody. To ma być naturalna przyjaźń człowieka z wodą, żadnego ocierania oczu czy twarzy, a jak nurkowanie to tylko z oczami szeroko otwartymi.
Na kurs przygotowujący do dyplomu można zapisać dziecko 4-letnie, ale zalecane jest zapisanie 5-latków, kiedy koordynacja ruchów jest już nieco lepsza. A sama lekcja to nie zabawa i chlapanie wodą, tylko: szybciej, mocniej, jeszcze raz, dokładniej, popraw się, szybciej, mocniej, dokładniej...
Na kurs przygotowujący do dyplomu można zapisać dziecko 4-letnie, ale zalecane jest zapisanie 5-latków, kiedy koordynacja ruchów jest już nieco lepsza. A sama lekcja to nie zabawa i chlapanie wodą, tylko: szybciej, mocniej, jeszcze raz, dokładniej, popraw się, szybciej, mocniej, dokładniej...
Powiem szczerze, że przeklinam nie raz wyprawy na pływalnię, narzekam na zajęte weekendy, ale mimo wszystko mogę powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna Holendrom za taką twardą szkołę pływania dla dzieci. I zazdroszczę moim pociechom, szkoda, że ja tak nie miałam...
Rozpocząć pływanie można już od najmłodszych lat. Przyśpieszać ono rozwój młodego człowieka. Dodatkowo zalecane jest dla osób otyłych, z prostego powodu. Nie obciążają kolan jak np.bieganie.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńMieszkam w pobliżu dużego zbiornika wodnego, gdzie spędzałem czas na plaży od najmłodszych lat. Dosłownie, zabierano mnie tam (mama i starsi bracia) od maleńkiego. Nie nauczyłem się pływać od razu ale odpowiedni szacunek do wody mam, nie pływam jakoś super dobrze, przynajmniej w porównaniu do ludzi chodzących na basen regularnie. Nie mniej jednak pośród przeciętnych ludzi - pływać potrafię i w byle kałuży się nie utopię. O to właśnie chodzi też w Holandii, zbyt wiele tam kanałów, zapór, wałów i tym podobnych by ryzykować, że społeczeństwo nie będzie potrafiło pływać. W Polsce taka niefrasobliwość kończy się utonięciami każdego lata w ilości kilkuset osób.
OdpowiedzUsuń