7.10.15

Ekspedycja zakończona sukcesem!



To były przygotowania... Miesiące planowania, czytania, studiowania map. Cała rodzina musiała też pracować nad kondycją fizyczną. Biegi, skoki, wspinaczka... A wszystko po to, żeby zdobyć TEN szczyt.


I wreszcie nadszedł TEN weekend. Mieliśmy spore szczęście, trafiło się okno pogodowe. Idealna pogoda na wspinaczkę. Wszystko szło zgodnie z planem. Wczesne, pożywne śniadanie, rozgrzewka, rozpoznanie i w drogę. Wybraliśmy trasę od strony Belgii, gdzie przez dwa dni robiliśmy aklimatyzację. Pod samym szczytem pojawił się jednak problem i gdyby nie czujność L., cała wyprawa ległaby w gruzach. Otóż w ostatnich minutach ataku szczytowego L. zauważył, że prawie przejechaliśmy szczyt i skierował nas na parking. Uff, całe szczęście, przecież szczyt chcieliśmy zdobyć pieszo. Udało się, Vaalserberg i 322 i pół (!!!) metra zdobyte.




Szczyt jest bardzo popularnym miejscem, bo oprócz tego, że jest dla Holendrów odpowiednikiem naszych Rysów (zagadka: znajdź cztery różnice), to jest to też miejsce zbiegu granic trzech krajów: Belgii, Holandii i Niemiec. Po stronie niemieckiej jest las, po holenderskiej ogromny plac zabaw, a po belgijskiej wieża widokowa. Na sam szczyt faktycznie prowadzi droga, a po stronie belgijskiej i holenderskiej znajdują się parkingi.






I jak to się stało, że my do tak nizinnego kraju trafiliśmy? Gdzie te nasze góry?

2 komentarze:

  1. To się pewnie zasapaliście!
    Już dawno tam nie byłam. A kiedyś chodziłam z wózkiem. Dawno temu, gdy moja córka była malutka mieszkaliśmy w Aachen. I to właśnie na tej ulicy prowadzącej do Vaals w Holandii. Tak ze 2,5 km od granicy. Lubiłam te miejsca. No i przynajmniej jakieś pagórki były. Teraz to mam polder przed nosem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla nas właśnie tak od Maastricht zaczyna się już lepszy świat, właśnie dzięki tym pagórkom. Aachen bardzo mi się podoba, byliśmy tam przed Bożym Narodzeniem. Też już na te poldery się napatrzyłam, pocieszam się tylko czasem wydmami. Jak ciągnę na rowerze przyczepkę z dwójką dzieci, to nawet pod górkę można się zmęczyć :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Cały ten Beneluks... , Blogger